Zielonoświątkowa jajecznica z Ondraszkiem - 2014

Rechtór

8.06.2014

Kiedy w kalendarzu nastają Zielone Święta i w kościołach obchodzi się uroczystości Zesłania Ducha Św. to niechybny znak aby usmażyć jajecznicę w plenerze. Tradycja ta ginie w mroku dziejów Śląska Cieszyńskiego, jak również i naszego klubu, gdyż „od zawsze” Ondraszki pichciły rzeczoną zielonoświątkową jajecznicę pod chmurką. Tradycją się też stało, że imprezę tą przygotowuje Władek „Kropelka”. Tym razem też nie było inaczej. Na cieszyńskim rynku pod bezchmurnym niebem i prognozą na ponad 30°C w cieniu zebrało się ok. 30 rowerzystów gotowych zmierzyć się z każdą trasą, aby delektować się na mecie kulinarnymi specjałami. Najmłodszy uczestnik - kilkuletni wnuczek „Druhny” i „Długiego” przyjechał na dziecinnym rowerku!

Po powitaniach i przedstawieniu atrakcji trasy w akompaniamencie dzwonków, trąbek i inszych hałasujących gadżetów zrobiliśmy rundę honorową wokół rynku i ruszyliśmy przez most pod zamkiem na drugą stronę Olzy. Nasza trasa właściwe cały czas wiodła wzdłuż rzeki, aż do miejscowości Wielkie Łąki. Tutaj prowadzący wskazał spory wodospad - jaz na rzece i powiedział, że na drugą stronę musimy się przedostać… wpław. Faktycznie do najbliższego mostu było jeszcze dobre parę kilometrów, a woda tutaj nie wyglądała na szczególnie głęboką. Nie wszyscy jednak uwierzyli w swoje siły i pojechali dalej w poszukiwaniu przeprawy suchą nogą. Zdecydowana większość jednak skorzystała z tej niespodziewanej atrakcji więc brodząc po kolana w wodzie i podpierając się rowerem przeczłapała na drugą stronę przekraczając przy okazji granicę państwową wyznaczoną pośrodku rzeki. I pomyśleć, że były w nieodległej przeszłości czasy, w których taka przeprawa mogła się zakończyć pościgiem WOPistów i sporymi kłopotami z aresztem włącznie!

Na polskim brzegu wjechaliśmy dosłownie w nabrzeżną dżunglę. Splątane z sobą gałęzie drzew i krzaków stanowiły jednolitą zieloną ścianę w której ledwo widoczna była wąziutka ścieżka. Spory kawał przeszliśmy pieszo do miejsca, gdzie ścieżka na tyle się rozszerzyła, że dało się jechać. Między drzewami malowniczo połyskiwały tafle stawów Koła Wędkarskiego w Pogwizdowie. I znów historyczna dygresja. Gdy w 1920 roku podzielono Śląsk Cieszyński granicą, przez całe lata gospodarze z miejscowości Łąki leżącej teraz po stronie Czech dojeżdżali do swoich pól leżących po drugiej granicy również przez wodę, na podstawie specjalnej przepustki gospodarczej. Działo się to właśnie w tej okolicy.

Na bitą drogę wyjechaliśmy w centrum Pogwizdowa, skąd nigdzie już nie zbaczając dotarliśmy do mety ulokowanej w miejscu organizacji festynów będącym pod opieką miejscowej OSP Boguszowice. Szybko uporaliśmy się z organizacyjną stroną kucharzenia i już wkrótce w wielkiej brytfannie radośnie skwierczały skwarki energicznie mieszane wielką chochlą przez tegorocznego Mistrza ceremonii Leszka „Wędrowniczka”. Panie w tym czasie pracowicie roztłukły 201 sztuk jajek co po połączeniu niebawem dało bardzo smakowicie drażniący nasze podniebienia zapaszek. Na sygnał „gooootowe!!!” migiem ustawiła się kolejka „głodomorów”, a Mistrz sprawiedliwie obdzielił wszystkich smakowitą zawartością brytfanny. Trzeba dodać, że na metę w międzyczasie przybyło kilku dodatkowych Ondraszków i sympatyków w tym „Paparazii” oraz dawno nie widziany Jurek Pilch z rodziną.

Po zaspokojeniu pierwszego głodu ubiegłoroczny król strzelców „Gwarek” zajął się organizacją zawodów strzeleckich o „Przechodnią Patelnię Ondraszka”. Rozegraliśmy też kilka innych konkursów „z jajem”. Po zaciętej rywalizacji i kilku dogrywkach ostatecznie miejsca na podium zajęli: Tegorocznym królem strzelców został Jarek ”Bystry”, który ostatecznie zwyciężył po dogrywce z Ryśkiem ”Długim” (obaj po 27 pkt/30 możliwych). W konkurencji „slalom z jajem” w kategorii pań zwyciężyła Lenka z Czech przed Alicją „Alapala” oraz Pauliną Pilch, w kategorii panów zwyciężył Leszek ”Rewor”, a za nim uplasowali się Zbyszek „Rechtór” oraz Jarek „Bystry”.

W konkursie wbijania gwoździ w kategorii pań profesjonalizmem wykazała się Jasia „Afi” i dalej kolejno Alicja „Alapala” oraz Lenka z Czech a w kategorii panów dopiero dogrywka wyłoniła najlepszych i ostatecznie zwyciężył Piotr ‘Paparazzi”, i dalej Jurek Pilch oraz Andrzej „Rogulka”. W koronnej konkurencji „rzucania jajem w parach” niepokonany został duet Andrzejów: „Długodystanowca” oraz „Rogulki”.

Wymienieni otrzymali nagrody rzeczowe, a wszyscy razem podziękowali brawami Władkowi „Kropelce” za oryginalną trasę, a pani H. Lincer za przygotowanie mety. Słońce nadal prażyło niemiłosiernie, więc choć nasz trasa liczyła raptem nieco ponad 20 km to i tak zmieniła niektórych uczestników w „czerwonoskórych”. Bez wyjątku dzisiejszą wycieczkę na pewno zaliczymy dzisiejszą wyprawę do bardzo udanych.