Home

NIEj znane

Bystry

27.07 - 4.08.2024 r.

 

Kujawy mNIEj znane.

 

Tegoroczny urlop rowerowy Rezmerów postanowiliśmy spędzić na Kujawach. Bazą miała być i była Kruszwica.

Przesłanek ku temu, aby właśnie tam się wybrać było kilka:

  1. dla mnie była to w pewnym sensie podróż sentymentalna;
  2. postanowiliśmy pozwiedzać romańskie budowle, gdyż jako mieszkańcy Cieszyna, znamy tylko naszą rotundę o wartości 20 PLN;
  3. chęć pojeżdżenia po czymś płaskim; zwiedzenie części Szlaku Piastowskiego.

Termin był przystępny, gdyż pogoda zapowiadała się czysto rowerowo na przełomie lipca i sierpnia, i udało się nam zarezerwować domek nad Gopłem w Kruszwicy.

Jedyny dzień, kiedy był bardzo silny wiatr, wykorzystaliśmy na wycieczkę samochodową do Lichenia. Ja znałem to miejsce z dwóch pobytów: w 1982r oraz w roku 2000. Wisia była tam również, ale też dawno temu.

W roku 1982 nic nie zapowiadało takiego rozwoju Sanktuarium.

Natomiast rok 2000, kiedy stała już bazylika, nie nasuwał na myśl przepychu, z jakim to miejsce zostanie urządzone. Można by pokusić się o określenie, że powstał tutaj prawdziwy kombinat kościelno - turystyczny, gdyż dla przybywających tu licznie pielgrzymów, oraz odwiedzających to miejsce zwykłych turystów, powstało tutaj mnóstwo miejsc noclegowych oraz restauracji, parkingów i cała infrastruktura. Jest gdzie zjeść, wyspać się, odpocząć, pomodlić się czy też podumać.

Po poprawie pogody postanowiliśmy zacząć zwiedzanie na naszych stalowych i aluminiowych rumakach.

Na pierwszy "ogień" poszedł Inowrocław.

Ponad 70-tysięczne miasto, piąte co do wielkości w woj. kujawsko - pomorskim. Znane już w średniowieczu, założone ok. 1120 roku,leżące na "Szlaku bursztynowym". Siedziba przemysłu chemicznego (Inowrocławskie Zakłady Chemiczne "Soda- Mątwy"), szklarskiego (Huta Szkła Gospodarczego "Irena" - producent szkła kryształowego i sodowego), Inowrocławskie Kopalnie Soli "Solino" - producent soli i solanki, zakłady branży metalowej oraz liczne drukarnie. Znajduje się tutaj również duży garnizon wojskowy.

Do ważniejszych ludzi związanych z Inowrocławiem należy zaliczyć Jana Kasprowicza, romską pisarkę Papuszę, Stanisława Przybyszewskiego - pisarza, poetę, publicystę i działacza politycznego, którego życiorys, tak w sferze zawodowej, jaki osobistej, jest bardzo bogaty, oraz kardynała Prymasa Józefa Glempa.

Inowrocław posiada dużą romańską rotundę, która jest bazyliką mniejszą pw. Najświętszej Marii Panny. Na jej ścianach można zauważyć na kamieniach wykute twarze. O ich pochodzeniu i znaczeniu niewiele wiadomo.

Na malowniczym inowrocławskim Rynku spotkały się dwie Jadwigi: królowa Jadwiga, która była częstym gościem w Inowrocławiu i Jadwiga I Cieszyńska, która w Inowrocławiu gościła pierwszy raz. Obie panie podczas towarzyskiej pogawędki wymieniły się uwagami na temat miasta? Ja nie słyszałem!!

W mieście w 1321 roku odbył się, przed sądem papieskim,proces polsko – krzyżacki, który miał doprowadzić do zwrotu Polsce Pomorza Gdańskiego. Chociaż proces został wygrany, to Krzyżacy zwlekali ze zwrotem spornych ziem, a później doprowadzili do unieważnienia wyroku.

Odwiedziliśmy również Park Zdrojowy, gdyż miasto jest uzdrowiskiem. Jedną z wielu atrakcji jest tężnia, oddana do użytku po remoncie w 2001roku, o wysokości 9 metrów i długości 300. Ma kształt dwóch sześcioboków połączonych nieistniejącym szóstym bokiem. Tak więc nie przypomina nam w niczym swoim kształtem tężni ciechocińskich. Po dniu intensywnego zwiedzania powróciliśmy do naszej bazy.

Kolejny dzień poświęciliśmy na wyjazd do Strzelna. Znajduje się tam największa romańska rotunda w Polsce – kościół św. Prokopa z 1133r. Posiada on prostokątne prezbiterium, które jest unikalne dla dla kościołów romańskich. Rotunda miała służyć wiernym, a obok powstał również w tym samym okresie kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny i klasztor norbertanek. Ewenementem na skalę europejską są kamienne romańskie kolumny o wysokości ok. 4,3-4,4 m. Dwie z nich przedstawiają postaci uosabiające na jednej z kolumn cnoty, a na drugiej przywary. Każda z kolumn zawiera po 18 postaci w trzech strefach po 6. Ewenementem są nie dla tego, że są takie duże i rzeźbione, ale dla tego, że podobne znajdują się tylko w dwóch miejscach w Europie Zachodniej: w Hiszpanii w Santiago de Compostela (Brama Złotników Katedry św. Jakuba) i we Włoszech w Wenecji (Katedra św. Marka). Można też podziwiać w kościele piękne malowane konfesjonały, a w rotundzie znajdują się pozostałości drewnianej drogi krzyżowej z XIV wieku.

Następna wyprawa była do Brześcia Kujawskiego. A ponieważ byłaby to dosyć długa wycieczka, dlatego postanowiliśmy podjechać autem z rowerami na parking koło pomnika w Płowcach, i dalej ruszyć już na rowerach. Pomnik w Płowcach upamiętnia bitwę z 27.09.1331 pomiędzy wojskami polskimi, dowodzonymi przez króla Władysława Łokietka, a Krzyżakami. Bitwa ta, chociaż nie została jednoznacznie rozstrzygnięta to jednak wstrzymała ekspansję Krzyżaków w głąb Kujaw. Szkoda, że na krótko. Następnie pojechaliśmy do Brześcia Kujawskiego. Jest to miejsce urodzenia księcia brzeskiego Władysława (Łokietka)i jego syna Kazimierza (Wielkiego). Jak w większości kujawskich miasteczek, w centrum "króluje" stara zabudowa, charakterystyczna dla tego regionu w XVIII – XX wieku. Niskie, przeważnie parterowe domy, z drewnianym poddaszem i dwuspadowymi dachami. Zwiedziliśmy rynek, z pomnikiem króla Władysława, kościół, fragmenty zamku. Zawitaliśmy również do Brzeskiego Centrum Kultury i Historii. Dowiedzieliśmy się tam, że wieczorem będzie występ zespołu regionalnego z Meksyku i wstęp jest darmowy. Postanowiliśmy skorzystać z tej okazji, i już nie marudząc, ruszyliśmy w drogę powrotną do Płowiec, do auta. Po drodze jednakże była zaplanowana jeszcze jedna atrakcja. W miejscowości Redecz Krukowy jest prywatne Muzeum Techniki i Gospodarstwa Wiejskiego. Prawdziwe "mydło i powidło", i to na wielką skalę! Mieliśmy już okazję oglądać podobne miejsca, ale wszystkie one razem wzięte byłyby tylko ułamkiem, jeśli chodzi o powierzchnię i ilość zbiorów. Było tam wszystko: od podstawowych narzędzi i sprzętów domowych już sprzed ok.200 lat, po maszyny i urządzenia rolnicze z XIX i XX wieku, aż do lokomotyw, tramwajów, samochodów osobowych i ciężarowych, motocykli. Rodzynkami na pewno były: BRDM, SKOT, śmigłowiec wojskowy, wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych, MIG, czy też groby szkieletowe z okolic Wieńca.

Właścicielem tego muzeum jest pan Krukowiak - producent maszyn i urządzeń rolniczych. Samo muzeum znajduje się na terenie dawnej fabryki, która została przeniesiona jakiś czas temu do nowych obiektów. Po zakończonym zwiedzaniu dotarliśmy do naszego autka, zapakowaliśmy rowery, i powróciliśmy do Brześcia na ucztę duchową. Goście z Meksyku zaprezentowali bardzo "energetyczny" występ. Tańce i śpiewy bardzo spodobały się licznie przybyłym widzom. Oprócz okolicznych mieszkańców i turystów, dużą grupę stanowili kuracjusze z Wieńca-Zdroju. "Ukulturalnieni" powróciliśmy na nocleg do Kruszwicy.

Kolejny dzień postanowiliśmy przeznaczyć na zapoznanie się z Nadgoplańskim Parkiem Krajobrazowym. Jezioro Gopło jest jeziorem rynnowym o długości ok. 20 km i maksymalnej szerokości 2km. Jest jednym z kilku dużych jezior o tej samej budowie, połączonych kanałem Noteci. Trasa, krótsza wersja, miała ok. 50 km długości. Dłuższa +30. Spokojnymi, lokalnymi drogami, dojechaliśmy w rejon miejscowości Łuszczewo, gdzie zażyliśmy ożywczej kąpieli w Gople, pożywiliśmy się, a następnie skorzystaliśmy z przeprawy promowej Ostrówek – Złotowo.

Niestety, nie dane było nam dojechać w spokoju do mety (Kruszwicy), gdyż brak ścieżek rowerowych, poboczy i lokalnych dróg w tym rejonie zmusił nas do jazdy przez kilka DK 62. Ale już przy najbliższej okazji uciekliśmy z niej, i nadkładając 2-3 km dojechaliśmy bezpiecznie na miejsce. Wcześniej jeszcze, już po zejściu z pokładu promu, postanowiliśmy zrobić sobie fotkę przy tablicy Nadgoplańskiego Parku Krajobrazowego. Niestety, była nam do tego potrzebna trzecia para rąk. I prawie, jak na zawołanie, nadjechał młody (25-30 lat) rowerzysta. Sportowy ubiór, rowerowe okulary, wypasiony góral. Zrobił nam kilka zdjęć, a z krótkiej rozmowy dowiedzieliśmy się, że jest zakonnikiem, franciszkaninem, z klasztoru w Radziejowie. Przybył na Kujawy niedawno, a w czasie wolnym wykorzystuje rower do poznawania okolicy.

Każdego dnia, w miarę możliwości, przeznaczaliśmy jakiś czas na zwiedzanie samej Kruszwicy. A mieliśmy tutaj uroczy Rynek, Mysią Wieżę, romańską kolegiatę śś. Piotra i Pawła. Zaliczyliśmy również rejs statkiem po Gople. Wiedzą i pomocą służyła nam, poznana na Zlocie w Wólce Nadbużnej, wiceprezes Oddziału PTTK w Kruszwicy. Nie wiem, czy wiecie, ale to właśnie w Kruszwicy jest produkowany olej rzepakowy "Kujawski". Tutaj również, w Zakładach Przemysłu Tłuszczowego "Bunge – Polska" jest produkowana większość spożywanych w naszych domach tłuszczy roślinnych. Jest także cukrownia.

Pozostały nam jeszcze do wypełnienia dwa punkty z zaplanowanego programu: Krzywosądz i Radziejów.

Pierwszy był Krzywosądz. Pojechaliśmy tam, bo obiecałem Wisi, że pokażę Jej grób wnuczki Adama Mickiewicza.

Na niewielkim przykościelnym cmentarzu znajduje się mogiła wraz z kamiennym nagrobkiem upamiętniającym wnuczkę Adama Mickiewicza. Helena z Góreckich Modlińska zmarła w 1884 r. w wieku 27 lat.

Ponadto, koło Krzywosądza, w dniu 19.02.1863 odbyła się bitwa powstańców pod dowództwem gen. Ludwika Mierosławskiego (jednego z dyktatorów powstania), z wojskami rosyjskimi. Niestety, była to bitwa przegrana. Dwa dni później doszło do kolejnej, również przegranej przez Mierosławskiego, bitwy pod Nową Wsią. Te dwie porażki doprowadziły do złożenia przez Mierosławskiego dyktatury i wyjazdu do Paryża.

W bitwach zginęło kilkudziesięciu powstańców. Zbiorowa mogiła poległych pod Krzywosądzem znajduje się niedaleko wsi Borowo. W bitwie pod Krzywosądzem lub, jak mówią miejscowi, Krzywosądzą, zginął brat Marii Konopnickiej - Jan Wasiłowski. Ranny, został dobity bagnetami przez carskich żołnierzy. Pisarka przyjechała tutaj krótko po bitwie w poszukiwaniu mogiły brata.

Ostatnim punktem programu naszego pobytu na Kujawach był Radziejów. Kiedyś miał w nazwie jeszcze Kujawski, ale lata przemian doprowadziły do tego, że pozostał sam Radziejów. Mnie osobiście Radziejów kojarzy się z tym, że w latach kawalerskich jeździłem tutaj do panny. Ale to odległa historia i nie na temat.

Radziejów jest malowniczym, położonym na kilku wzniesieniach, niewielkim kujawskim miasteczkiem o statusie powiatu oraz gminy wiejskiej, założonym w 1252 roku. Mieszkańców ok. 5200.

Nie ma tutaj jakiegoś większego przemysłu, są za to szkoły zawodowe i średnie. Radziejów posiada kilka zabytków: kościół parafialny pw. Wiebowzięcia Najświętszej Marii Panny - fundacja biskupa krakowskiego Jana Grota z 1331 roku; kościół i klasztor o.o. Franciszkanów z 1331 roku, którego fundatorem był król Władysław Łokietek po bitwie pod Płowcami, oraz ratusz z 1862 roku i zabytkowe domy z XIX wieku.

I tak zakończyliśmy naszą tegoroczną rowerową przygodę na Kujawach.

Gdzie pojedziemy w przyszłym roku, tego jeszcze nie wiemy.

Zapraszamy do zwiedzania i odkrywania nieznanych miejsc Ziemi Kujawskiej.

 

Wisia i Jarek

Wycieczka do Habsburskiej osady gospodarczej

Ziołowy

11.05.2024 r.

 

Wycieczka do Habsburskiej osady gospodarczej

 

W dniu 11 maja odbyła się wycieczka do Habsburskiej osady gospodarczej "U początku Wisły".

Spotkaliśmy się w Ustroniu a do Wisły pojechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż brzegu rzeki. Pierwszy postój zrobiliśmy przy drewnianym zameczku myśliwskim Habsburgów. Wzniesiono go w stylu alpejskim w 1898 r. na Przysłupie pod Baranią Górą, a w 1986 r. przeniesiono na obecne miejsce z przeznaczeniem m. in. na siedzibę oddziału PTTK. Kontynuacja wycieczki po terenie miasta odbyła się śladami Jerzego Pilcha, który urodził się tu w 1952 r. Następnie pojechaliśmy do zaplanowanej Habsburskiej osady, która mieści się przy ul. Czarne 3. Muzeum składa się z dwóch budynków w stylu alpejskim. Podczas zwiedzania z panią przewodnik podziwialiśmy architekturę i wnętrza oraz poznaliśmy życie tamtejszej społeczności w minionych wiekach. Po wpisaniu się do księgi pamiątkowej zakończyliśmy wycieczkę i indywidualnie w małych grupach wróciliśmy do domu.

 

Andrzej Ziołowy

Obóz rowerowy ziemia kłobucka i lubliniecka

Rechtór

22-27.07.2024 r.

 

Obóz rowerowy ziemia kłobucka i lubliniecka

 

Pamiętając o sukcesie naszej ubiegłorocznej wyprawy do Beskidu Niskiego postanowiliśmy kontynuować taki kilkudniowy rowerowy obóz w oparciu o jedną stałą bazę. Zaproponowałem penetrację regionu położonego całkiem niedaleko, bowiem w naszym województwie, a jednocześnie bardzo mało znanego i rozpoznanego. Jest to rejon Kłobucka i Lublińca opodal Częstochowy do której wszyscy jeżdżą, niesłusznie pomijając tereny gdzie naprawdę jest dużo do zobaczenia. Znalezieniem noclegów został obarczony "Olo", a wszyscy uczestnicy tej wyprawy zgodnie stwierdzili, że wywiązał się z tego znakomicie. Finalnie w miejscowości Łebki nad rzeką Liswartą w lipcowy poniedziałek pojawili się: "Roztrzapek" i "Śmig", "Olo" i "Juniorek", "Druhna" i "Długi" oraz "Afi" i "Rechtór". Zamieszkaliśmy bardzo rustykalnej agroturystyce o nazwie Morgi (od nazwiska właściciela) w wygodnych izbach po przystępnej cenie. A całość, co aż trudno uwierzyć choć zlokalizowana w mocno zindustrializowanym woj. śląskim, to jednak była tak mocno zagubiona w lasach, że do najbliższego sklepu było ok. 7 km!

Program krajoznawczy wyprawy było mi nieco łatwiej ułożyć, bowiem okolicę poznaliśmy już wcześniej podczas sejmiku krajoznawczego zorganizowanego tutaj przez PTTK w Katowicach.

Pogoda też dopasowała się do naszych ambitnych planów, bowiem za wyjątkiem jednego deszczowego dnia było ciepło i słonecznie. A w ten jedyny dzień rowery po prostu zostawiliśmy w bazie, i autami zajechaliśmy tam, gdzie ze względu na odległość byłoby trudno dojechać i wrócić na bicyklu.

Podczas rowerowych wypraw poznaliśmy wiele ciekawych miejsc i budowli, które wspomnę tylko w telegraficznym skrócie: pałace w Koszęcinie, Lublińcu, Kochcicach i Patoce a także ruiny fortalicji w Dankowie. Pięknych kościółków drewnianych zaliczyliśmy całkiem sporo, bo spotkaliśmy je w Cieszowej, Lublińcu, Koszęcinie, Boronowie, Ciasnej, Brusieku, Pawełkach, Truskolasach, Gwoździanach i Sadowie. Odwiedziliśmy również piękne sanktuaria maryjne w Truskolasach, Lubecku (Matki Boskiej Gnojnej!), Dankowie i Kłobucku.

Bardzo mile wspominamy wizyty w muzeach: bł. Edyty Stein w Lublińcu, kolejowym w Herbach Nowych, bitwy z września 1939r. w Mokrej, Dywizjonu 303 w Napoleonie oraz paleontologiczne w Lisowicach. Zwłaszcza te dwa ostatnie były niesamowite, bowiem w wioskach, o których mało kto słyszał zgromadzono tak bogate zbiory, że próżno ich byłoby szukać nawet w znanych i renomowanych muzeach.

Z kolei w miasteczku Przystajń zobaczyliśmy sukiennice podobne do krakowskich, jednak w skali dopasowanej do tej niewielkiej miejscowości. W Krzepicach w dawnym klasztorze Kanoników Regularnych prześledziliśmy wyrytą w mosiężnej blasze historię miasta umieszczona na kościelnych drzwiach. Tutaj też odwiedziliśmy nieco zarośnięty żydowski kirkut, ale z dobrze zachowanymi żeliwnymi (!) macewami. Już zupełnie na sam koniec wyprawy zwiedziliśmy najbardziej znany zabytek Koszęcina, czyli pałac od lat będący siedzibą ZPiT "Śląsk" im. St.Hadyny z bogatą kolekcją trofeów z wielu wyjazdów i występów. Twórca zespołu jak wiadomo jest nierozerwalnie kojarzony z Śląskiem Cieszyńskim, bowiem pochodził z naszej Karpętnej na Zaolziu. Wg mnie może i ciekawszą była wizyta u p. Jana Myrcika koszęcińskiego znawcy lokalnej historii i kolekcjonera. Bogata kolekcja przeróżnych artefaktów umieszczona w przybudówce jego domu rodzinnego była arcyciekawa zwłaszcza, że oprowadzał nas sam gospodarz, i na temat każdego eksponatu coś ciekawego powiedział. Spod jego ręki wyszło też sporo wyeksponowanych publikacji i przewodników, w czym całkiem przypominał naszego śp. "Szeryfa". Swoją elokwencją, pamięcią i gruntowną wiedzą o regionie mocno nam zaimponował, choć miał już ponad 90 lat!. Nasze rowerowe eskapady liczyły zazwyczaj nieco ponad 50 km, choć też zdarzyło się przejechać i 89 km. Ale w tym raczej płaskim krajobrazie nie był to jakiś super wyczyn. No i jeszcze warto wspomnieć o wieczornych spotkaniach pod gwiazdami przy ognisku, wspominkach i śpiewach a'capella. Zwłaszcza te śpiewy chyba dobrze nam wychodziły, bowiem niosły się po wieczornych polach i lasach, a nazajutrz zbieraliśmy gratulacje i pozytywne opinie od sąsiadów 😄.

Myślę, że te parę dni spędzonych w tych zagubionych w lasach Łebkach na Morgach będziemy długo i dobrze wspominać.

 

[GALERIA ZDJĘĆ]

 

Rechtór-Zbyś

Memoriał szlakiem pamięci tych, którzy zmarli

Rechtór

27.10.2024 r.

 

Memoriał szlakiem pamięci tych, którzy zmarli

 

Motto do którego nawiązałem w powitalnej przemowie brzmiało: człowiek żyje tak długo, jak długo trwa o nim pamięć w umyśle i sercach żyjących lub mówiąc inaczej człowiek umiera dwa razy: pierwszy raz śmiercią fizyczną kiedy ciało zostaje oddane ziemi, a po raz drugi kiedy zaciera się o nim pamięć wśród potomnych...

Był piękny ciepły i słoneczny poranek kiedy 10 Ondraszków: Apananczi, Gwarek, Milczek, Olo, Ośka i Bystry, Roztomiło i Miodzio, Afi i Rechtór, Jasiu Woszczyński oraz czterech Beskidzioków w tym Robert Wałaski spotkało się pod bramą Cmentarza Komunalnego w Cieszynie, aby zapalić światełko pamięci na mogiłach tych klubowiczów i sympatyków Ondraszka oraz PTTS-u, którzy są już po tej drugiej stronie. Pod centralnym krzyżem zapaliliśmy znicz dla tych, którzy leżą na odległych cmentarzach w Brańsku, Wiśle i Bielsku-Białej a za wszystkich odmówiliśmy modlitwę.

To samo uczyniliśmy na Cmentarzu Ewangelickim, po czym przejechaliśmy na cmentarz do Czeskiego Cieszyna. Stąd nastąpił długi przejazd do Karwiny, gdzie na tarasie widokowym knajpki przy „karwińskim morzu” była dłuższa przerwa. Następnie pojechaliśmy na tutejszy cmentarz komunalny. Tutaj pożegnaliśmy się z dwoma Beskidziokami (Robert z kolegą pożegnali się już w Cz.Cieszynie), i po dłuższej chwili spędzonej na naprawie dziurawego koła w rowerze Afi przejechaliśmy przez Kaczyce Górne na cmentarz do Pogwizdowa. Po zapaleniu ostatnich z całego zestawu ponad 20 zniczy nasza wyprawa się zakończyła. Jak wróciliśmy do Cieszyna na liczniku było prawie 40 km. Całkiem nieźle jak na ten krótki dzień, bowiem ok.17. 00 słońce już zachodzi.

Przy każdej mogile wspominaliśmy sylwetkę oraz przeróżne zdarzenia z przeszłości, po czym nastąpiła chwila zadumy i próba przywołania w pamięci tej konkretnej twarzy.

Nie można było też nie zauważyć, że z kilkoma wyjątkami wszyscy zmarli w kilku ostatnich latach 2020-2023. A melancholii tej wyprawie dodawała sama natura: jesiennymi kolorami wybarwione liście na drzewach oraz otulające grubą warstwą ścieżkę pod stopami...

Myślę, że całkiem dobra frekwencja na wyprawie świadczy o tym, że staramy się pamiętać.

 

[GALERIA ZDJĘĆ]

 

Rechtór Zbyś