Velky Choč

Rechtór

14.05.2006

Zgodnie z "Ondraszkowym" rozkładem jazdy na dziś przewidziano górską wyprawę na bardzo ciekawą górę o nazwie Wielki Chocz (1611mnpm) na Słowacji. Ciekawą dlatego, że wypiętrza się jako jedyne większe wzniesienie między pasmem Fatry i Tatrami w kierunku równoleżnikowym oraz między Beskidem Wysokim a Niskimi Tatrami w kierunku południkowym. Z tego też powodu bywa nazywana "Królem Panoram".Faktycznie jego nieco garbatą sylwetkę wyraźnie widać choćby z Pilska.

Na wyjątkowo wczesne spotkanie (godz. 600) stawili się: Basia Toman (szef wyprawy), Andrzej Nowak, Ewa Mrózek i Zbyszek Pawlik. Już ok. 800 byliśmy w Valasskej Dubowej skąd niebieskim szlakiem rozpoczęliśmy górską wędrówkę. Już ok. 1000 osiągnęliśmy ukwieconą pierwiosnkami "Pośrednią Polanę", gdzie stała drewniana buda o szumnej nazwie "Hotel Chocz". Dalej szlak prowadził w gąszczu kosodrzewin i to tak zwartym, że poruszaliśmy się jakby w zielonym tunelu. Wyżej pokazały się skały i wreszcie szczyt! Jest godz. 1100, czyli dość wcześnie, a jednak nie jesteśmy tu sami. Spotykamy kilkoro Słowaków, choć później zaczyna się tu robić tłoczno jak w kościele. Widok? Przydomek, który wyżej przytoczyłem nie jest wcale przesadzony. Faktycznie panorama jest dookolna, lecz z uwagi na niski pułap chmur mocno dziś ograniczona. Widzimy jednak zupełnie osnieżone szczyty Tatr, łatwo rozpoznawalne wierzchołki Rozsutca w paśmie Fatry i jezioro Liptowska Mara u stóp. Napaśliśmy dusze i ciało, więc pora wracać. W drodze powrotnej mijamy w lesie jeszcze całkiem spore płaty śniegu. Akurat w porze obiadowej doszliśmy do karczmy w Dubovej sławnej z tego, że w 1711r. "Stara Bachorka" wydała Janosika, którego tutaj w wyniku zasadzki aresztowano. My byliśmy tu jednak w całkiem pokojowych zamiarach, więc po skosztowaniu specjałów słowackiej kuchni wracamy. Do Cieszyna przyjechaliśmy ok. 1800, a więc o całkiem przyzwoitej porze.