22 - 24.09.2006
Zgodnie z tradycją, każdego roku próbujemy skorzystać z naszego członkostwa w PTTK i przysługujących stąd zniżek w górskich schroniskach. Ubiegłoroczny wypad na Rysy zweryfikowała pogoda, więc teraz nastąpiła druga próba. Nasz zespół też się podzielił: Maryla i Piotr Holiszowie zorganizowali wycieczkę w Tatry (patrz sąsiedni opis). Natomiast drugi zespół był w składzie: Andrzej Słota, Basia Toman, Alicja i Zbigniew Pawlik, Kazio Szewczyk oraz kilka niezrzeszonych w klubie turystek. Zostawiając naszego busa w Zakopanym, na Łysą Polanę podjechaliśmy miejscową komunikacją i dalej już pieszo (niektórzy góralskim wozem) osiągnęliśmy schronisko na Morskim Okiem. Uciążliwa asfaltowa ceprostrada o tyle nam nie przeszkadzała, że sami szliśmy "tam" podczas gdy cały tłum "turystów" szedł "z powrotem". Zamówione grubo wcześniej noclegi w "Gazdówce" z tyłu schroniska były bardzo przytulne.
W sobotę najważniejsze pytanie brzmiało: jaka będzie pogoda? Okazało się, że trud marszu został nam wynagrodzony, gdyż niebo było bezchmurne a słońce mocno grzało. Razem doszliśmy do Czarnego Stawu skąd wraz z Alicją odłączyliśmy się od grupy obierając kierunek na Mięguszowickie Turnie i "przełęcz pod Chłopkiem". Wyjście na przełęcz, mimo stromizny oraz kilku eksponowanych miejsc obfitowało w świetne widoki. Już z Kazalnicy odsłonił się rewelacyjny widok na całą dolinę Rybiego Potoku z oboma jeziorami u stóp. Przez lornetkę widać było wierzchołek Rysów oraz turystów sznureczkiem zdążającym pod górę. Oblężony szczyt wyglądał jakby odbywał się tam właśnie jakiś górski odpust. Z przełęczy (2307 m n.p.m.) rozlega się z kolei widok na słowacką stronę oraz największe jezioro po tej stronie Tatr "Wielki Staw Hińczowy" pięknie położone u stóp Koprowego Wierchu (2367 m n.p.m.). Już bez szlaku wydrapaliśmy się jeszcze na pobliską "Mięguszowicką Pośrednią Turnię" (2385 m n.p.m.). Panorama z wierzchołka przyprawia o zawrót głowy - morze szczytów!!!
Należy dodać, że na tych wysokościach parokrotnie mijaliśmy płaty śniegu, który leży tutaj okrągły rok. Nasyceni wrażeniami wracamy do schroniska tą samą drogą, na długo przed ekipą wracającą z Rysów. Oglądając naszą drogę z poziomu jeziora przyznaję, że robi wrażenie. Następnego dnia postanowiliśmy jeszcze przejść w stronę Szpiglasowej Przełęczy. Po drodze znów się rozdzieliśmy - część wyprawy (w tym my) poszła Doliną za Mnichem w kierunku "Wrót Chałubińskiego" (2022 m n.p.m.), a część dalej na przełęcz. Wejście nie było trudne - pnie się zakosami na graniczną przełęcz, skąd jest piękny widok na słowackie szczyty z "Ciemnosmreczyńskim Wyżnim Stawem" u stóp. Panoramę na horyzoncie zamykały Czerwone Wierchy oraz kawałek Orlej Perci. Z prawej strony piętrzy się Szpiglasowy Wierch(2172 m n.p.m.) a z lewej Cubryna (2376 m n.p.m.). Szkoda, że szlak kończy się ślepo na przełęczy.
Jeden z towarzyszących nam przygodnych turystów zignorował ten fakt i pomaszerował dalej na słowacką stronę. Ciekawe gdzie doszedł. Kaziu robiąc eksperymenty z aparatem fotograficznym o mało nie pozbył go na zawsze. Ustawił go bowiem na małym statywie i powędrował dalej pozując do zdjęcia. Tymczasem niespodziewany podmuch wiatru dosłownie zdmuchnął aparat, który tocząc się w dół zawisnął na ostatnim kamieniu nad przepaścią dostarczając Kaziowi mocnych wrażeń. Obiektyw trochę ucierpiał ale mogło być gorzej. Wracając spotkaliśmy grupkę schodzącą z Szpiglasowej i już razem chłonąc piękne widoki na Morskie Oko wracamy do schroniska Wzięliśmy plecaki i zeszliśmy w dół. Do Cieszyna wróciliśmy późną nocą bogatsi o wspaniałe przeżycia z górskich szlaków oraz jeszcze jedno doświadczenie - ze względu na paraliż komunikacyjny nie powinno się planować powrotów z Tatr w niedzielę.