Rowerem z Bielska na Żar i z powrotem

Rechtór

22.09.2007

Z okazji Światowego Dnia Turystyki nasz klubowicz kol. Krzysztof Sumera z Bielska-Białej zaprosił Ondraszków do kolarskich odwiedzin bielskiego regionu, oferując ciekawą trasę oraz własne usługi przewodnickie. Z zaproszenia skorzystała 8-osobowa grupa i być może byłoby nas więcej, lecz na przeszkodzie stanęła niespodziewana trudność. Okazało się bowiem, że Cieszyn z Bielskiem łączy raptem kilka pociągów. No cóż, powszechna motoryzacja odbiła się wyraźnie na kondycji kolei, więc i my musieliśmy skorzystać z własnego transportu.

Z przewodnikiem spotkaliśmy się na dworcu PKP i niebawem raźno ruszyliśmy w kierunku Hałcnowa. Hałcnowska górka od razu zweryfikowała kolejność w naszym peletonie, a sama droga była nieco uciążliwa ze względu na spory ruch. Na szczęście niebawem skręciliśmy w kierunku Kóz i boczną drogą dojechaliśmy do Kęt-Podlesia i dalej przez Kobiernice do Porąbki. Droga wiła się malowniczo wzdłuż rzeki Soły okolona szczytami Beskidu Małego. Objechaliśmy jezioro zaporowe i wznosząc się stopniowo dojechaliśmy do stacji dolnej kolejki PKL. Poniżej roztaczał się ciekawy widok z lotniskiem szybowcowym na pierwszym planie. Dalsza droga dla innych pojazdów była zamknięta - lecz dla nas to stanowiło zarówno wyzwanie jak i zaproszenie!

Część zespołu pracowicie pięła się pod górę pokonując kolejne serpentyny, a reszta pojechała kolejką. Wyjazd rowerem trwał ok. 1/2 godz., lecz wspaniała panorama z tarasu widokowego wynagrodziła trudy podjazdu. Jezioro elektrowni szczytowo pompowej to też niesamowity widok. Basen o wym. 800x600m i głęb. ponad 20m umieszczony na szczycie góry naprawdę nieczęsto się spotyka. Szkoda, że można go oglądać jedynie zza płotu. Na szczycie było dość tłoczno - byli tu spadochroniarze z wielkimi worami na plecach, wszelkiej specjalizacji rowerzyści, motocykliści no i spory tłum pasażerów PKL. Na szczęście miejscowa restauracja ma dość dużą przepustowość... Pokrzepieni na ciele i duchu ruszyliśmy z górki i już po 5 min (!) byliśmy w punkcie wyjścia. Po drodze minęliśmy „niewiarygodne miejsce”, gdzie droga pnie się w górę a położone na asfalcie przedmioty... toczą się pod górkę! Dziwne!

Przed nami następny podjazd na przełęcz Przegibek i nasz peleton znów mocno się rozciągnął. Pokonując kilkaset metrów przewyższenia spotkaliśmy się dopiero na samej przełęczy (665 m n.p.m.). Chwila odsapki - rzut oka na pięknie prezentującą się w oddali górę Żar i ponownie pędziliśmy w dół. Wjechaliśmy do Bielska po mordędze jazdy i lawirowania między sznurami samochodów skręciliśmy wreszcie w spokojniejsze okolice śródmieścia. Mijamy kolejno ratusz, plac Chrobrego, rynek. Zabytki te pięknie odrestaurowane robią wrażenie. Teatr i zamek z kolei są szczelnie owinięte kokonem rusztowań: naprawdę wiele się tutaj dzieje. Nasza wyprawa skończyła się tam gdzie się zaczęła - na równie pięknie odrestaurowanym dworcu kolejowym. Przy wspaniałej pogodzie i ciekawej okolicy przejechaliśmy ok.65km. Myślę, że takie wyprawy „z pomysłem” warto kontynuować.