Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej PTTK na Kaszubach

Rechtór

17 - 24.05.2008

REWELACYJNIE, CUDOWNIE, WSPANIALE - według mnie jedynie takie określenia można używać opisując rowerową przygodę na Kaszubach, która niestety niedawno się zakończyła. Zlot pod wieloma względami był wyjątkowy: przybyło wyjątkowo dużo uczestników - ok.480 z przeszło 100 klubów , zostaliśmy obsypani wyjątkowymi atrakcjami - rejs stateczkiem i wodnym tramwajem, nocne zwiedzanie, wypad do Szwecji, w sporej ilości fundowane jedzonka, ciekawa odznaka i oryginalne pamiątki, dobre bazy... Jeżeli dodać do tego kompetentną obsługę organizatorów z klubu TKK „Na Fali” im. E. Jeziorowskiego z Gdyni, ciekawy do eksploracji rowerowej teren oraz dobra pogodę - oto jest kompletny opis tego zlotu.

Jedynie wyjątkowy ignorant mógłby tutaj wybrzydzać. Na wieczornych spotkaniach ondraszkowego teamu (i nas było wyjątkowo dużo – aż 14 osób) ustaliliśmy, że jedynym mankamentem był... przeładowany program i mimo szczerych chęci nie byliśmy w stanie wziąć we wszystkim udziału. Ale od początku: część Ondraszków wyruszyła koleją a część samochodem, więc spotkaliśmy się dopiero w Wieżycy. Baza była zlokalizowana w ośrodku wypoczynkowym w pobliżu jez. Ostrzyckiego u stóp największej góry Wieżyca o wysokości mniej więcej równej położeniu Cieszyna. Oficjalne otwarcie nastąpiło w sobotę dnia 17.05. na rynku stolicy Kaszub w Kartuzach. W sporym tłumie uczestników prawie wszyscy byli znajomymi, i było nam miło, że cieszyńskie spotkania sprzed dwóch lat nadal są w żywej pamięci uczestników. Wspomniał o tym również J. Głowacki - zeszłoroczny komandor zlotu w Siedlcach, przy przekazywaniu „koła przechodniego”.

Kilka następnych dni spędziliśmy na kaszubskich ścieżkach: Kościerzyna, Chmielno, Żuków, lasy i jeziora oraz całkiem spore podjazdy. Z terenowych ciekawostek warto zanotować wizytę w czynnym od pokoleń ośrodku garncarstwa rodziny Neclów w Chmielnie, w stuletniej i nadal czynnej elektrowni wodnej Rutki, ekstremalny spacer w rezerwacie wzdłuż rzeczki Radunia, odwiedziny w Domu Sybiraka i domu postawionym „do góry nogami” w Szymbarku, audiencja u MB Królowej Kaszub w Sianowie, spotkania z folklorem i śpiewanie przy wieczornych ogniskach. Należy dodać, że w zorganizowanym tutaj rowerowym torze przeszkód nasz człowiek - J. Rezmer zajął pierwszą lokatę i zgarnął nagrodę. Brawo!.

W środę 21.05 nastąpił wielki exodus - przemieszczenie się do następnej bazy położonej już nad samym morzem - we Władysławowie. Bagaże pojechały ciężarówką podstawiona przez organizatorów, a my mieliśmy cały dzień na pokonanie prawie 100km trasy. Warto zaznaczyć, że „Afi” J. Pawlik oraz „Baśka” B. Nowak nadkładając trochę drogi przejechały ok.105km, co jest niecodziennym wydarzeniem. W połowie trasy, w Wejherowie czekali na nas miejscowi notable oraz grochówka z kotła. Baza okazała się jeszcze lepsza od poprzedniej - domki które zajmowaliśmy miały kompletne wyposażenie z talerzami i TV włącznie. Nadmorskie tereny były nieporównywalnie łatwiejsze do kolarskich podróży, były bowiem bardziej płaskie i bogatsze w specjalne rowerowe ścieżki. Rozewie, Jastrzębia Góra, Jastarnia, Hel, Gdynia, morskie podróże, zwiedzanie statków, muzeów, akwarium i fokarium, bunkrów i latarni morskich. W dwudniowej ekstra-wyprawie do Karlskony w Szwecji Ondraszków godnie reprezentował „Gwarek” K.Szewczyk.

Do niewątpliwych atrakcji należała parada rowerowa w centrum Gdyni w asyście policji, ekstremalny rejs kutrem rybackim „na zachód słońca” , podróż tramwajem wodnym z Helu do Gdyni i z powrotem. Tą podróż „Rechór” Z. Pawlik, „Afi” J. Pawlik i „Niezłomny” J. Lincer dodatkowo sobie uatrakcyjnili wracając z Helu na bazę ok.40 km w nocnych ciemnościach. Nocna podróż po wąskiej rowerowej ścieżce obok dość ruchliwej drogi, to naprawdę niezapomniane wrażenia. W trakcie rajdu prowadzony był konkurs krajoznawczy (coś mi sie wydaje, że zainspirowany pomysłem konkursu na cieszyńskim zlocie). Należało odpowiedzieć na dość trudne ankietowe pytania związane z terenem, jego historią i kaszubskim językiem. To ostatnie okazało się najtrudniejsze - no bo kto wie jak po kaszubski jest „chłopak” (knyp) ,”okulary” (brele) a co to są wreje? To wszystko wiedział jedynie stary Kaszub którego „wziąłem na spytki”. Ostatecznie na 50 uczestników zajęliśmy miejsca w połowie stawki – i tak dobrze.

Organizatorzy zauważyli i docenili udział S. Martinka z PTTS-u z naszego zespołu. Na pożegnalnym ognisku otrzymał specjalne pamiątki: piękne albumy i dyplom. Specjalna nagroda trafiła również m.in. do W. Nowaka za, jak to określono „ najczęstszy kontakt z biurem zlotu”, oraz „największego pechowca” J. Rychlika z Pyskowic, który nieszczęśliwie złamał rękę podczas...spaceru.

Pożegnalne ognisko to przede wszystkim brawa za wzorową organizację. Na quorum w imieniu „Ondraszków” i nie tylko, oficjalnie podziękowałem wręczając komandorowi Jerzemu Formelli oraz klubowi „Na Fali” ondraszkowe monografie z okolicznościowym wpisem oraz klubowe odznaki. Prawdziwym deszczem wyróżnień obsypał organizatorów obecny na zakończeniu L. Drożdzyński - wiceszef PTTK. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że z rąk W. Wieczorkowskiego - przewodniczącego Kom. Kol. ZGPTTK odebrałem zdobytą i zweryfikowaną na zlocie odznakę „Za Wytrwałość”.

Zlot się zakończył, a my spędziliśmy jeszcze jeden dzień nad morzem korzystając z słonecznej pogody, która nam właściwie cały czas towarzyszyła. Do powrotnego pociągu wpakowaliśmy się w Gdyni, w niedzielny wieczór. I co dalej? Na spotkaniu prezesów klubów kolarskich okazało się, że... nie ma chętnych do organizacji przyszłorocznego spotkania. A zatem Komisja Kol. ZGPTTK ma zgryz, a nam pozostaje cierpliwie czekać na wyniki pertraktacji. Wiem jedno - gdziekolwiek by to nie było, na pewno nie zabraknie tam ondraszkowej ekpiy!