28.05.2011
Temat rajdu organizowanego przez PZKO Karwina - Stare Miasto był tak ciekawy, że nie mogło w nim zabraknąć ondraszków. Niestety z władzami zwierzchnimi nie uzgodniono dostawy pogody na czas, gdyż od samego rana było zimno i padał drobny deszcz. W związku z tym musiałem zweryfikować plany i do Karwiny na ustalone miejsce zbiórki przyjechałem autem z rowerem na dachu. Na dworcu kolejowym w Karwinie okazało się, że peleton kolarzy liczy aż 6 osób z czego trzy z PTTS-u (w tym prowadzący B. Fukała) oraz trzech ondraszków (Gwarek, Rechtór i Wędrowniczek), którzy choćby żabami prało i koło się w tył obracało… W tym składzie dojechaliśmy wśród kałuż i deszczu do domu PZKO Karwina Stare Miasto, gdzie oczekiwała nas ok. 20-osobowa ekipa organizatorów, też na rowerach.
Po sprawnym załatwieniu formalności i udzieleniu kilku wywiadów (ekipa TV Stonawa oraz Głosu Ludu również była obecna) wyruszyliśmy na trasę. Trasy były dwie: niewymagająca - ok.10km (wybrali ją wszyscy organizatorzy oraz W. Kristen) oraz pozostała (ok. 30km), na którą pojechaliśmy my. Prowadzący (jednocześnie autor trasy) zaprowadził nas do Dąbrowej, gdzie spotkaliśmy się z panią ksiądz (?) Kościoła Czeskobraterskiego (husyckiego). Świątynia wybudowana w 1926r. była już projektowana na szkody górnicze. Osiadanie gruntu przez lata wydobycia spowodowało odchylenie budowli od pionu co jest widoczne na posadzce oraz otaczającym terenie, lecz poza tym trzyma się całkiem krzepko.
Pani proboszcz (?) przekazała sporo niezmiernie ciekawych informacji o tym nurcie religijnym. Kościół husycki został założony w 1919r. na fali protestu przeciw odprawianiu mszy po łacinie oraz tyłem do wierzących. Później wyznawcy dopuścili do pełnienia obowiązków duszpasterza kobiety, a ich liturgia też mocno różni się od rzymsko-katolickiej. Są zorganizowani w kilka biskupstw, przy czym siedziba najbliższego znajduje się w Ołomuńcu. Na zakończenie tego interesującego mini-wykładu poczęstowano nas wafelkami.
Następnie pojechaliśmy do Starej Karwiny, gdzie zobaczyliśmy budynek dawnej szkoły (obecnie dom PZKO) do której ponoć uczęszczał mały Gustlik. Innym miejscem w nim związanym była dawna kolonia Żabków, gdzie się urodził. Oczywiście wydobycie węgla zmieniło te okolice nie do poznania, co najbardziej jest widoczne na przykładzie jedynej zachowanej budowli na tym terenie: kościoła św. Piotra z Alkantary. Jest wprost niewiarygodne, że kościół w XVIII w. wybudowano na sporej górce, a obecnie znajduje się w dolinie. Zjechał wraz z otaczającym terenem aż o 38m! i do tego przekrzywił się o przeszło 7 stopni. Na szczęście nie zrealizowano zamiaru rozbiórki lecz podjęto roboty remontowe więc jest nadal użytkowany. Odchylenie od pionu jest bardzo wyraźnie widoczne wewnątrz, gdzie nic nie trzyma się ani pionu ani poziomu. Nawet żyrandol wisiał jakoś skośno. Niesamowite wrażenie i nic dziwnego, że jest aktualnie wypromowany również jako atrakcja turystyczna.
Ten sympatyczny rajd przy niesympatycznej pogodzie (cały czas padało) zakończyliśmy w punkcie wyjścia, gdzie gospodarze poczęstowali nas wspaniałym gulaszem, kołoczami i herbatą. Cały czas testując peleryny przejechaliśmy łącznie 35km lecz wiem jedno: kto nie był niech żałuje!