51. Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej PTTK, Nowy Sącz

Rechtór

18 - 25.06.2011

Czas szybko leci i od jubileuszowego spotkania w Myszkowie minął już rok. Tym razem tłem wydarzeń zlotowych była mała miejscowość Bartkowa-Posadowa nad jeziorem Rożnowskim, a eksperymentalnie imprezę organizował (przynajmniej nominalnie) Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej z Krakowa. Jak się okazało było to adekwatne do okolicy, gdyż trasy prowadziły w dość trudnym górskim terenie, a częściowo nawet po szlakach pieszych.

Bazę ulokowano w ośrodku wypoczynkowym Stalownik, rodem z poprzedniej epoki. Część uczestników mieszkała w całkiem przyzwoitych pokojach nawet wyposażonych w łazienki, a część (w tym większość ondraszków) pod namiotami. Komandorem Zlotu był Michał Raczyński z Nysy, który wydawał się być przytłoczony obowiązkami jako, że COITG zlot firmowała, natomiast ludzi od roboty organizacyjnej miejscowy Oddział PTTK po prostu nie miał i było trzeba improwizować, np. biuro zlotu obsługiwała m.in. Grażyna z Warszawy, a konkursy współorganizowali uczestnicy np. strzelecki zabezpieczał nasz „Skryba”. Na zlot przyjechało 444 uczestników w tym 15 z naszego klubu. Pod tym względem uplasowaliśmy się na IV pozycji wspólnie z „Przygodą” Toruń oraz „Sigmą” Poznań.

Pogoda też się nad nami trochę pastwiła – bywały deszcze, lecz najczęściej na szczęście w nocy i mieliśmy okazję testować wodoszczelność namiotów. Zlot zaczął się dla nas wyjątkowo pomyślnie. Już na powitalnym ognisku dzięki inicjatywie „Rozstrzapka” i „Ośki” startowaliśmy w konkursie piosenki turystycznej. Jury „poznało” się na naszym talencie i w tej rywalizacji zajęliśmy I miejsce.

Rozpoczęcie zlotu odbyło się w odległym o ok. 30km Nowym Sączu, niestety w strugach deszczu. Zważywszy na czas, konfigurację terenu (same kopce) i odległość, pojechaliśmy tam autem z rowerami na dachu, co przy tej paskudnej pogodzie było w sumie dobrym rozwiązaniem. Z peletonem pojechaliśmy, już rowerami na fundowaną zupkę, a potem zwiedzaliśmy bardzo ciekawy skansen wsi sądeckiej oraz położone tuż przy nim nowo otwarte Miasteczko Galicyjskie. W drodze powrotnej znów przeszła burza, co nas w samochodzie (oprócz „Niezłomnego” jeszcze „Rozstrzapka” i „Ośkę) specjalnie nie wzruszało; gorzej miała „Afi”, która dzielnie postanowiła wracać do bazy na rowerze.

Kwitło również życie obozowe. Były m.in. spotkania przy ognisku na których mocno reklamowaliśmy nasz śpiewnik, były też konkursy sportowe. Nasza „Ośka” pokazała „lwi pazur” w tenisie stołowym. W swojej kategorii otrzymała ”Grandprix” a i w kategorii open zajęła II miejsce. „Skryba” był z kolei głównym organizatorem konkursu strzeleckiego dla ponad 60-ciu uczestników.

Jak na poprzednich zlotach najwcześniej na trasy startowali Wlachowie oraz Nowakowie, a później reszta w różnych konfiguracjach. Na końcu zaś przeważnie wyjeżdżali Pawlikowie z „Niezłomnym”. Nasz „Gwarek” to nawet nie wiem jak i kiedy wyjeżdżał, bo spotykaliśmy się wyłącznie na trasach. Na każdy dzień do wyboru były dwie propozycje tras: krótsza i dłuższa, ale w tym mocno pofalowanym terenie nas raczej interesowała ta pierwsza opcja, która liczyła średnio 50km. W telegraficznym skrócie wyglądało to następująco:

20.06. Rożnów-Tropie-Czchów-Faliszowice-Filipowice-Roztoka 
Zwiedzaliśmy ruiny zamków i fortyfikacji w Rożnowie i Czchowie, pięknie położony na skarpie nad jeziorem XII w. kościółek w Tropiu, dwukrotnie przeprawialiśmy się przez Dunajec promem oraz wiszącymi kładkami. W kościele w Czchowie obserwowaliśmy odnawianie gotyckich polichromii, a pani konserwator zdradziła nam kilka tajników tego niesamowicie pracochłonnego zajęcia. Warto było też zobaczyć drewniany kościół cmentarny w Dzierżaninach - choć dojeżdżało się niego długim i trudnym podjazdem.

21.06 Paleśnica-Jamna-Bukowiec-Przydonica-Podole 
Był to szlak budowli sakralnych. Aby dostać się do kościoła w Jamnej, identycznego jak na zakopiańskich Krzeptówkach należało pokonać 5km stromy podjazd. Zwiedzić można było też drewniane kościoły w Bukowcu, Przydonicy, Podolu. Zadziwił mnie zwłaszcza przybytek boży w malutkiej Przydonicy, którego gotyckie wyposażenie (polichromia, tryptyk) są godne wspaniałej katedry. Dla równowagi zwiedzaliśmy też rezerwat przyrody „Diable skały”.

22.06. Dzierżaniny-Wesołów-Zakliczyn-Faściszowa–Bieśnik-Podole 
Cześć ekipy skorzystała z propozycji wycieczki autokarowej do Bochni. Z „ Afi” wyruszyliśmy na rowerach aby odkryć rodowe korzenie, gdyż są to również strony rodzinne rodziców. Warto było odwiedzić zwłaszcza Zakliczyn, który utkwił mi w dziecięcej pamięci z wielkich jarmarków na rynku, na których okoliczni rolnicy wprost z furmanek sprzedawali wszelakie produkty rolne. Obecnie rynek też jest miejscem targów, lecz furmanek już się nie uświadczysz. Poznikała też większość drewnianych zabudowań, a cmentarz z kolei mocno się powiększył. Dodam jeszcze, że jest to okolica bywa nazywana „Fasolandią”, gdyż jak dawniej tak i dziś słynie z uprawy fasoli Biały Jaś.

23.06. Lipie-Kurów-Tęgoborze- Znamirowice-Tabaszowa-Rożnów 
Naszym celem było okrążenie jeziora, przy czym droga raz prowadziła prawie na poziomie wody (Gródek), a w innym miejscu był z niej widok jak z samolotu (Tabaszowa). Wymagający był też odcinek szlaku pieszego, który w większości przeszliśmy na piechotę, pchając rower. Może było trudno, ale i widoki i pogoda dopisały. Dodatkowo, podjechałem do Marcinkowic – miejscowości gdzie w czasie I w. świat. walczyły polskie legiony. Pierwszowojennych cmentarzy - pamiątek toczonych tu zaciętych walk - było w okolicach sporo lecz trzeba dodać, że były dobrze utrzymane.

24.06 Stary Sącz-Rytro-Piwniczna-Mniszek nad Popradem i z powrotem 
Skorzystaliśmy z zaproszenia Marka i Ali Koba i pojechaliśmy razem na bardzo ciekawą wyprawę rowerową wzdłuż Popradu aż na Słowację. Część trasy rowerowej wzdłuż rzeki była ułożona z płyt drogowych, które na pewnym odcinku woda rozrzuciła jakby były to kartki papieru. Po drodze odkryliśmy, że flisacy organizują na Popradzie spływy plastikowymi tratwami, a w Piwnicznej woda mineralna z ocembrowanego źródełka płynie zupełnie gratis. Warto było również zwiedzić Stary Sącz, w tym klasztor fundowany przez Św. Kingę.

25.06. Zakończenie 
I to już koniec, więc na deser jeszcze rejs stateczkiem po jeziorze. Od rana trwały pożegnania i zwijanie obozowiska. Część uczestników, w tym Ondraszków już wcześniej opuściła obóz jako, że od rana niemożliwie „cedziło”. Pod parasolami zaokrętowaliśmy się na łajbę, a po godzinnym rejsie nad zaporę i z powrotem okazało, że na polu namiotowym nasz namiot został zupełnie sam. Na szczęście niż zabraliśmy się do zwijania obozowiska przestało padać, a jak już byliśmy spakowani nawet wyjrzało słońce. Do Cieszyna wróciliśmy przez Rabkę, Limanową i Suchą Beskidzką.

51 Zlot p.t.kol. mimo opisanych perturbacji pozostawił we mnie pozytywne wspomnienia i tak zostanie zapamiętany. A nam pozostaje znów czekać na następne spotkanie za rok - tym razem w Łodzi.

Ośka zdobyła pierwsze miejsce w swojej kategorii a także w kategorii open - czyli wykosiła wszystkich! czego z przykrością wcześniej nie zauważyłem. Gratuluję i biję się w pierś.