VI rajd do ujścia Olzy im. W. Janika

Rechtór

30.09.2012

Zgodnie z kalendarium, tegoroczna organizacja wyprawy spoczęła na naszym klubie a konkretnie całość od strony organizacyjnej ogarnął i przeprowadził nieoceniony w tej roli Genek Klapuch. Dzięki świetnej słonecznej pogodzie już na dworcu w Czeskim Cieszynie widać było, że sporo rowerzystów czeka na pociąg do Bogumina, jednak dopiero na miejscu – w Lutyni Dolnej okazało się, że wraz z tymi, którzy przybyli tu na własnych kołach, było nas ponad 50. Całkiem spora grupa Beskidzioków – w tym pani prezes Halina Twardzik z małżonkiem, dwóch Wiercipiętów z Jastrzębia, paru Ondraszków oraz sympatyków roweru, w tym pani Beata Tyrna – niezależna reporterka na bieżąco rejestrująca wydarzenia.

Po serdecznych powitaniach sformowaliśmy peleton ruszyliśmy w drogę. W Wierzniowicach przekroczyliśmy Olzę, a zaraz potem granicę. Wjechaliśmy na wiadukt nad nadal nieczynną autostradą A-1. Niby wszystko gotowe, a jednak jej otwarcie ślimaczy się za sprawą spornego wiaduktu w Mszanej. Bocznymi ścieżkami dojechaliśmy do Uchylska i następnie drogą wzdłuż wału przeciwpowodziowego do magicznego miejsca, które co roku stanowi nasz cel wycieczki. Widok na połączenie Olzy i Odry, tym razem z perspektywy polskiej strony nastroił nas nostalgicznie. Zaśpiewaliśmy zatem „Płyniesz Olzo..” i „Ojcowski Dom…” oraz wspomniałem sylwetkę śp. Władka Janika – patrona tej wycieczki i jej dawnego organizatora. Uczciliśmy Jego pamięć chwilą ciszy i zadumy, w trakcie której tylko Olza cicho szemrała tocząc swe wody do morza.

Wracając do pozostawionych rowerów zwróciliśmy uwagę na niesamowitą ilość pięknych jesiennych kwiatów dziko porastających całe nabrzeże. Następnie Genek poprowadził nasz peleton na pobliski most drogowy, z równie ciekawym widokiem na połączenie obu rzek i dalej przez Gorzyce docelowo dotarliśmy na camping „Europa” w miejscowości Olza. Tutaj przy ciepłej strawie i napojach dokonaliśmy podsumowania w formie krajoznawczego mini-konkursu z nagrodami. Gromkimi brawami podziękowaliśmy organizatorowi dzisiejszej wycieczki.

W drogę powrotną udaliśmy się w różnych kierunkach i wielu grupkach, przy czym nasza miała za ambitny cel odkryć drugą część ścieżki rowerowej Cieszyn-Racibórz, której pierwszy odcinek próbowaliśmy namierzyć w trakcie niedawnej rowerowej wyprawy do Raciborza.

Na ścieżkę wjechaliśmy w Wierzniowicach i trzeba powiedzieć, że za wyjątkiem kilku trenowych odcinków w okolicach Dziećmorowic jest to bardzo dobrze przygotowana rowerowa trasa. Atutem jest jej dobra asfaltowa bądź żwirowa nawierzchnia oraz prowadzenie w większej części na koronie nadrzecznego wału, czyli z daleka od ulicznego ruchu. W Darkowie w uzdrowisku zrobiliśmy sobie postój celem uzupełnienia płynów w organizmie. Tutaj też gdzieś się zawieruszył nasz „Rozstrzapek” i już do końca wyprawy niestety się nie odnalazł. Reszta naszego topniejącego peletoniku dotarła tą trasą do Łąk nad Olzą czyli do punktu (0,0). Szkoda że nie doprowadzono jej dalej – do Cieszyna, choć podobno ma to być w przyszłości zrealizowane. Tymczasem jednak musieliśmy skorzystać z pobocza ruchliwej drogi i po pokonaniu 75 kmzakończyłem tą ciekawą wyprawę.