8-15.08.2017 r.
Obóz kolarski PTTS-u Południowe Morawy
W dniach od 8 do 15 sierpnia 2017 r. uczestniczyliśmy – Basia i Andrzej Nowakowie oraz Ala i Marian Wlachowie w tygodniowej wyprawie rowerowej zorganizowanej przez Hanię i Romana Piszkiewiczów w Hlubokiej n/Wełtawą. Oprócz organizatorów (był z nimi Ich wnuk ) i w/w Ondraszków byli inni Trampowcy – Zdzichu Fierla, Władek Niedoba, Józef Štirba z córką Grażynką, Halina i Jurek Gurbielowie oraz Ich przyjaciele i znajomi, razem 21 osób. Pobyt mieliśmy zamówiony w campingu Krziwonoska nad małym jeziorkiem, choć z poprzedniej epoki, to w dość dobrym stanie (camping), z wyremontowanymi (w większości) domkami kampingowymi.
Okolice Hlubokiej okazały się pięknymi terenami, coś w rodzaju naszych Mazur albo może raczej Stawów wokół Zatoru czy Milicza: mnóstwo stawików i stawów, jeziorek i jezior, połączonych kanałami, potokami i rzekami, pełnymi śluz, grobli i ścieżynek, wszystko otoczone zielenią – łąkami, kwiatami, drzewami, sadami, krzewami itd., itp. No i oczywiście Wełtawa z jej dopływami i różnego rodzaju infrastrukturą, tak techniczną (spiętrzenia, śluzy i porty oraz przystanie), jak i turystyczną (pola biwakowe i spływowe – a spływy nie tylko kajakowe, ale i na dechach czy pniach drzew poruszanych drągiem w stylu flisackim, pole golfowe, boiska, place zabaw, siłownie terenowe, szlaki piesze no i oczywiście ścieżki rowerowo - hulajnogowo - piesze w ilości niezliczonej z punktami odpoczynku itd. Ciekawostką po drodze, a raczej ścieżce rowerowej wzdłuż Wełtawy do Czeskich Budziejowic był sztuczny tor do trenowania kajakarstwa górskiego, wybudowany na chyba sztucznej jej odnodze (!) i mnóstwo ludzi korzystających z oferty na każdym z tych obiektów.
Odbyliśmy kilka wycieczek rowerowych wspólnych (w mniej lub bardziej licznym składzie) i kilka na zasadzie każdy wg własnego uznania, wybierając kierunek wg porad Hani i Romana oraz korzystając z turystycznych informatorów. Atrakcją, która przyciągnęła 98% "załogi", była elektrownia atomowa w Temelinie, na zwiedzanie której pojechaliśmy chyba we wtorek, w piękny, upalny wręcz dzień. Okazało się, że zwiedzanie nie polega oczywiście na zwiedzaniu elektrowni jako takiej – warunki bezpieczeństwa jej funkcjonowania są najwyższego lotu. O wszystkim można się było dowiedzieć w stojącym nieopodal Centrum Informacyjnym tej elektrowni, usytuowanym w zabytkowym pałacyku po byłych właścicielach okolicznych terenów. Obejrzeliśmy film w wersji trójwymiarowej, opowiadający jej historię, począwszy od pomysłu jej powstania, przez projektowanie, rozwiązanie sposobu składowania odpadów, budowę aż po jej funkcjonowanie i parametry produkowanej energii elektrycznej. Było mi wstyd za mój Kraj, że my tak ciągle węgiel i węgiel (co skonstatowali też Zaolziacy), którego złoża się kończą niedługo, gdy Czesi mają dwie, a Słowacy nawet trzy elektrownie jądrowe. Teraz, gdy jestem na ukończeniu czytania świetnej książki „Rewolucja energetyczna ale po co” Marcina Popkiewicza – polecam wszystkim – w sumie chyba się cieszę, że minęliśmy ten etap, bo odchodzą od tego rozwiązania te kraje, które najpierwsze poszły w tym kierunku. Przyszłość, ale i problemy oraz sposoby rozwiązania w zakresie energetyki leżą gdzie indziej, a najbardziej zależą od nas - ludzi.
Ale do rzeczy: przejechaliśmy ok. 240 km, mieliśmy piękną pogodę, może nawet trochę za upalną, zwiedziliśmy Czeskie Budziejowice, Czeski Krumlow (dojeżdżając do niego samochodem), Hluboką, Tyn, Netolice, Kratochvile, Chvalovice, Holeszovice i inne pomniejsze okoliczne wioski z wyremontowanymi domami i gospodarstwami oraz przestrzenią publiczną, cacuszka wprost. Trasy wiodły pięknymi, górzystymi, czasami mocn..., ale za to malowniczymi, terenami, wzdłuż koryt Wełtawy i innych rzek i potoków górskich, lasami i wśród pól.
Hitem pobytu okazały się też grzyby – prawdziwki rosły "całymi stadami", nasuszyliśmy i najedli się ich mnóstwo, moda na ich zbieranie rozeszła się na kilku uczestników, ale Marian przodował z powodu swego wczesnego wstawania… Szczegóły na zdjęciach – polecam.
Ala Wlach "Czorno"