Z Gwarkiem w krainę azalii

Rechtór

22.05.2011

Zauroczeni wspaniałymi aranżacjami ogrodowych kompozycji państwa Pudełko postanowiliśmy tego roku znów odwiedzić Pisarzowice z okazji „Święta Azalii”. Autorem trasy był K. Szewczyk „Gwarek”, który wyznaczył start przy dworcu kolejowym w Bielsku-Białej. Stawiło się tu 17 ondraszków oraz jeden sympatyk rowerowej podróży. Najpierw zobaczyliśmy przed Domem Towarowym Sfera najnowszą atrakcję miasta. Jest to spiżowy pomnik „sympatycznych urwisów” tzn. Bolka i Lolka, których przygody powstawały w tutejszym studio rysunkowym. Z Bielska wyjechaliśmy w kierunku Hałcnowa, a na ostrym podjeździe pod hałcnowską górkę sympatyk z powodu awarii sprzętu zakończył wyprawę.

Dalej już bez przygód pomknęliśmy do azaliowego raju, które z racji wielkiej ilości zaparkowanych samochodów z już daleka było widoczne. Nasze pojazdy zaparkowaliśmy w nieodległej gospodzie i prowadzeni przez przewodnika udaliśmy się na zwiedzanie ogrodowych cudów. Od różnorodności kolorów oraz kształtów przeróżnych roślin można było dostać oczopląsu. Uroku dodawały również większe i mniejsze stawy i bajorka z przelewającą się między nimi wodą. A najdziwniejsze jest to, że według przewodnika jeszcze kilkanaście lat temu w tym miejscu rosło zboże.

Atrakcjami tegorocznego „Święta azalii” były również wybory azaliowej miss oraz inne konkursy, czynne też było wielkie targowisko, na którym to wszystko można było kupić. Pojechaliśmy również zobaczyć najnowszą atrakcję czyli nieodległy ogród japoński. Ogród bardzo ładnie zaaranżowany, z herbaciarnią pośrodku choć jeszcze jest w budowie ale już robi spore wrażenie. Wrażenie to potęguje cena wystawionych drzewek bonzai, która kończy się dwoma a częściej i trzema zerami.

W kontemplacji przyrody przeszkodziły nam pomruki nieodległej burzy. Czas wracać. W drodze powrotnej zostaliśmy zmuszeni jednak skorzystać z peleryn, a także odpocząć pod daszkiem przydrożnej gospody. Deszcz na szczęście był krótkotrwały, więc niebawem bez przeszkód dojechaliśmy z powrotem na dworzec kolejowy. Razem na rowerach przemierzyliśmy niewiele bo prawie 20km, ale wrażeń estetycznych nie liczy się przecież na kilometry.